Co to jest kontent

Czy jesteś kontent ze swojego kontentu? Sprawdź!

Czy umiesz odpowiedzieć na powyższe pytanie? Wiesz, co to jest kontent? Osoby niezwiązane z marketingiem internetowym kontent rozumieją jako przestarzały przymiotnik oznaczający zadowolenie z czegoś. Twórcy internetowi kontentu używają w całkiem innym znaczeniu. Każdy z nich zabiega o to, aby mieć dużo dobrego kontentu. A Ty, czy jesteś kontent z kontentu na swojej stronie internetowej?

 

~ · ~

 

Dziś o słowie, którego moim zdaniem nadużywają twórcy treści internetowych. Pojawia się najczęściej w tekstach dotyczących tychże właśnie treści. Tym słowem jest kontent.

 

Co to jest kontent

 

Cóż znaczy kontent w żargonie zawodowym twórców treści? Nietrudno zgadnąć.

 

KONTENT = TREŚĆ

 

W sumie nie byłoby wielkiego problemu, gdyby twórcy internetowi słowa kontent używali tylko w komunikacji branżowej. Każdy zawód ma swój żargon, dzięki któremu osoby współpracujące ze sobą mogą porozumiewać się sprawniej, szybciej i precyzyjniej.

Jednak, nie wiem czemu, słowo kontent już dawno wymknęło się spod kontroli i zalewa wiele stron internetowych adresowanych (w internetach częściej „dedykowanych” – to kolejne słowo, nad którym będę się pastwić w przyszłości) do odbiorców niezwiązanych zawodowo z branżą marketingową.

 

W sumie można by i zaakceptować powszechne używanie słowa kontent, jak akceptujemy inne anglicyzmy, które zadomowiły się w polszczyźnie (komputer, e-book, blog itp.). Te wyrazy nie mają naszych rodzimych odpowiedników, które byłyby krótkie i trafnie nazywały daną rzecz lub pojęcie. Pomyślmy, czy łatwo byłoby się dziś porozumiewać, zastępując na przykład słowo e-book wyrażeniem książka elektroniczna lub zamiast komputer używać opisowego: elektroniczna maszyna do gromadzenia i przetwarzania informacji?

 

Można by zaakceptować potoczne używanie słowa kontent, gdyby nie jedno podstawowe „ale”. To słowo ma odpowiednik w języku polskim. Ten odpowiednik jest od dawna dobrze zagnieżdżony w naszym języku, często używany i rozumiany nawet przez dzieci. Dlaczego więc tak trudno twórcom internetowym posłużyć się naszym pospolitym słowem treść zamiast sztucznego w tym miejscu anglicyzmu?

 

Czy kontent rzeczywiście oznacza treść

 

No dobrze, ale może kontent ma szersze lub bardziej precyzyjne znaczenie niż treść.

Dla pełniejszego zrozumienia zagadnienia przytoczę słownikową definicję rzeczownika treść:

 

Treść – to, co jest zawarte (wyrażane) przez jakiś środek przekazu – mowę, pismo lub jakąkolwiek inną formę sztuki

 

Czyż nie jest to również definicja kontentu? Bo czymże jest ten ulubiony przez marketerów kontent? Nawet jeśli ograniczymy się tylko do kontentu tworzonego do Internetu, jego definicja może być na przykład taka:

 

Kontent – treści tworzone na różnego rodzaju strony internetowe: portale, blogi, serwisy itp.; mogą mieć formę pisaną (artykuły, wpisy, posty, strony ofertowe, sprzedażowe), mówioną (wlogi, filmy na YouTube, webinary), obrazową (zdjęcia, grafiki), łączoną (infografiki i inne formy).

 

Skoro mamy już pewność, że kontent=treść a treść=kontent, zastanówmy się, dlaczego marketerom słowo kontent nie chce schodzić z ust, a słowo treść nie może przejść przez gardło.

 

Dlaczego słowo treść jest wypierane przez słowo kontent

 

Moim zdaniem jest kilka możliwych wariantów odpowiedzi.

 

1. Treść jest słowem, w którym występują trudne do wymowy zbitki spółgłosek „tr” i „ść”, a na dodatek te ostatnie są szeleszczące. Co prawda nasz ojczysty język znany jest z szeleszczenia i prawie rodzimy się z tą podziwianą przez inne nacje umiejętnością komplikowania wymowy. Ale może twórcy treści mówionych są już tak daleko w świecie anglicyzmów, że zaczynają mieć kłopoty z wymową rodzimego „ść”. Hu nołz?

 

2. Treść jest wyrazem, w którym trzeba użyć połączenia klawiszy Alt+s i Alt+c, a to z pewnością wydłuża cały proces tworzenia tejże treści. Policzmy sobie, ile czasu trzeba tracić na dodatkowe wciskanie przycisku Alt, to czysty brak produktywności. Chociaż z drugiej strony… kontent ma 7 znaków, a treść tylko 5, jeśli do 5 dodamy 2 Alty, bilans wychodzi na zero. Sorki, ale mój empatyczny sposób usprawiedliwiania całkiem wziął w łeb.

 

3. Treść jest wyrazem, w którym występują litery „ść”, a twórcy treści internetowych używają edytorów tekstu bez możliwości wstawiania znaków diakrytycznych („narodowych”). Co? Myślisz, że przeginam? … Masz rację – przeginam.

 

Być może za bardzo pastwię się nad biednymi marketerami i innymi twórcami treści internetowych, a wyjaśnienie jest banalne. Po prostu oni kalkują („małpują”) treści od wszelkiego autoramentu innych anglojęzycznych twórców internetowych, nie zastanawiając się nawet, czy kontent ma polski odpowiednik, który jest może i trafniejszy, i bardziej zrozumiały dla ogółu czytelników.

A może wydaje im się, że przez używanie słowa kontent ich wizerunek eksperta podniesie się w oczach ich czytelników lub klientów? Szkoda, że nie widzą, jak czasem takie nadużywanie anglicyzmu kontent szkodzi ich wizerunkowi, a nawet naraża na śmieszność.

 

Do czego może prowadzić nadużywanie słowa kontent

 

Przykładem niech będzie rozmowa w grupie na Facebooku. Ekspertka w swojej dziedzinie, ale osoba początkująca w blogowaniu i marketingu internetowym chciała porady w sprawie tworzenia treści na własnej stronie. Nie wiedziała, o czym pisać i jak dobierać słowa kluczowe do artykułów na blogu wspierającym jej biznes online.

Dostała kilka odpowiedzi od członków tej grupy. Dodam, że była to grupa dla osób stawiających pierwsze kroki w necie. Wszystkie odpowiedzi dotyczyły tematu słów kluczowych. Wszystkie oprócz jednej. Była to porada specjalisty od SEO:

 

Na top 10 kontent to za mało.

 

Koniec rady. I człowieku, bądź tu mądry. Dla laika to jakiś obcy język, bo co to znaczy?

„Top 10” można jeszcze zrozumieć, że chodzi o miejsce w wyszukiwarce. Ale reszta zdania?!

Jak to rozumieć? To źle, jak ktoś będzie zadowolony (kontent) z dziesiątego miejsca w wynikach wyszukiwania?

Nie powinna poprzestać na 10. miejscu? Czy o co w tym chodzi?!

Osobiście nie chciałabym współpracy z takim specem od SEO, który ma problem komunikacyjny z klientem.

 

Kiedy zaczynałam swoją przygodę z optymalizacją strony i w ogóle z tworzeniem swojego miejsca w Internecie, oczywiście znałam słowo kontent, jak zapewne większość laików internetowych. Słowo to kojarzyło mi się wtedy z lekcją języka polskiego w klasie czwartej (wtedy je poznałam) i było dla mnie słowem archaicznym, nieużywanym lub rzadko używanym we współczesnej polszczyźnie.

 

Po takiej poglądowej lekcji Antek wrócił do domu tą samą drogą co pierwej. Dali mu tam przewoźnicy parę razy w łeb za swoją krwawą pracę, dała mu i matka coś na sukienną kamizelkę, ale to nic: Antek był kontent, bo zaspokoił ciekawość. Więc choć położył się spać o głodzie, marzył całą noc to o wiatraku, co mieli zboże, to o młynarzu, co bije żonę i szczury wyprowadza ze śpichrzów.

(B. Prus, Antek, 1880)

 

Jeśli głębiej zastanowić się nad sytuacją, która wydarzyła się współcześnie w grupie na Facebooku i porównać ją z sytuacją opisaną przez Prusa w Antku, można dostrzec pewną analogię.

Świeżo upieczona bizneswoman online dostała równie cenną lekcję poglądową co Antek.

 

Pytanie: czy jest z niej równie kontenta?

 

Na koniec mam dla Ciebie propozycję nie do odrzucenia. Jeśli jesteś kontent ze swojego kontentu, wrzuć w komentarzu link do niego. Nie bądź żyła, dziel się dobrem ze światem.

A to link do mojego kontentu, z którego jestem najbardziej kontenta:

Co fraza kluczowa długiego ogona ma wspólnego z gniewoszem plamistym

 

~ · ~

Dodaj komentarz